Posty

Zajrzymy czasem w lata trzydzieste...

Obraz
Miejsce chyba każdemu Poznaniakowi znajome :) Niestety - o piesku podpis zdjęcia nie wspomina ;) "Kabryoletka model ,,Polski Fiat 518” przy niej oparta urocza artystka Teatru Polskiego p. Zasadzianka w płaszczu podróżnym z materjału angielskiego z kołnierzem i mankietkami skórzanemi z magazynu Malinowski, Stary Rynek. — Kapelusik brązowy z firmy Janiszewska, ul. Nowa. — Buciki zamszowe bardzo modne z firmy Guzejka, Pasaż Apollo. — Pudło do kapeluszy — walizka i torebka z firmy Czysz, ul. Szkolna. Kwiaty z kwiaciarni W. Kaźmierczak, ul. Fredry 1. Zdjęcia atelier ,,Rubens" — Plac Wolności" Zazwyczaj staram się trzymać okresu sprzed I wojny światowej, jednak w tym przypadku... no nie mogłam się nie podzielić... Obie fotografie wpadły mi oko nieco przypadkiem, bo pochodzą z wcześniej wspominanego Atelier Rubens z placu Wolności, choć już z późniejszego okresu. Przy okazji to niezłe wskazówki, gdzie mogła się ubierać modna Poznanianka w okresie międzywojennym. Co my tu zatem

Bulwar Kleemana i lipcowa nawałnica z 1914 roku

Obraz
Kojarzycie nazwę Bulwar Kleemanna? Dzisiaj wyjątkowe zdjęcia nadbrzeża Warty tzw. bulwaru Kleemanna w czasie napraw szkód, wyrządzonych przez nawałnicę w 1914. Zdjęcia są przeze mnie podkolorowane i nieco „wyciągnięte” dzięki czemu widać więcej szczegółów. Zamieszczę też zdjęcia w oryginale bez mojej ingerencji. To dawny fragment nadbrzeża Warty w pobliżu mostu Chwaliszewskiego. W XIX wieku grunty w okolicach Szyperskiej niejaki Kleemann zabudował spichlerzami oraz budynkami mającymi obsługiwać ruch towarowy na Warcie. Z całej grupy zabudowań najbardziej charakterystyczny było ceglane obmurowanie brzegu, które jeszcze wiele lat po sprzedaży tego gruntu miastu nazywano właśnie bulwarem (lub bulwarkiem) Kleemanna. Ze względu na zachowanie pochyłości terenu było to dogodne miejsce do ładowania towarów na barki i statki i spławianie drewna. Zimą zrzucano tutaj śnieg, zebrany z ulic miasta. Nie było to bezpieczne miejsce, nie tylko ze względu na portowe knajpy i sąsiedztwo tzw. Podwórza Bar

Sanna na rodelkach, czyli sport saneczkowy w Poznaniu

Obraz
Rodle, rodelki to gwarowa, nieco już zapomniana, nazwa sanek. Pochodzi ona z języka niemieckiego – od Rodel. Co ciekawe, używano jej na początku XX wieku przede wszystkim do określenia drewnianych saneczek, bo w ogłoszeniach prasowych wyraźnie rozróżniano metalowe (żelazne) sanki od drewnianych (Rodel). Kiedy pojawiły się sanki i od kiedy „saneczkowano się” (jak ówcześnie mówiono) w Poznaniu? To zimowe zajęcie musiało być tutaj bardzo popularne od wieków, świadczy o tym znaleziona przez archeologów na Zagórzu kościana płoza sanek dziecięcych o długości 30 cm. Anons Domu Towarowego Kajetana Ignatowicza z 1911 roku Na przełomie wieku XIX i XX wystarczyło trochę śniegu, by na mieście pojawiła się zaraz liczna dzieciarnia z sankami, próbując zjeżdżać ze wszystkich okolicznych górek, a nawet ze stromych poznańskich ulic, jak na przykład Podgórną w kierunku placu św. Piotra. Bardziej odważni (i lekkomyślni) wiązali cichaczem sanki do wozów, karet i dorożek. Z braku górek – dzieci woziły się

Zapomniana kamienica z Wrocławskiej

Obraz
 A dziś –  nieistniejąca kamienica na ulicy Wrocławskiej (według dawnej numeracji 16). Fotografia (kolorowana) z Kuriera Poznańskiego z 1937 roku. Nieruchomość została zbudowana pod koniec XVIII wieku dla Fryderyka Pietscha, później   odkupiona przez gminę miasta Poznania. Nie miała kamieniczka ta szczęścia do lokatorów.   Przez chwilę funkcjonowała tu szkoła wieczorowa dla uczniów kupieckich, szkoła miejska, szkółka niedzielna dla uczniów szewskich i krawieckich, a nawet królewska szkoła budowlana. Prowadzono też w niej popołudniowe zajęcia dla chłopców z podstaw stolarki. Na początku XX wieku do I wojny światowej, znajdował się tu Instytut Higieny, w którym odbywały się wykłady o zdrowiu, przeznaczone zarówno dla szerszej publiczności, jak i kursy bardziej specjalistyczne, uzupełniające – dla lekarzy. Jednak już wtedy planowano   budynek rozebrać i w tym miejscu przeprowadzić drogę do Zielonego Ogrodu, celem ożywienia ”spokojnej […] ulicy Wrocławskiej wskutek czego cierpi tamtejs

Co za zima!

Obraz
Cóż za zima! – wołają „przysłowiowi” najstarsi ludzie, dodając, że czegoś podobnego nie pamiętają. Każdego poranku idzie taki człowiek do okna, patrzy przez szyby na zamglone niebo, rzuca spojrzenie na termometr i mruczy: znowu dwa stopnie ciepła, co za zima! Rzeczywiście, dotąd zachowuje się zima zupełnie śmiesznie. Nie ma ani siły, ani woli. Zaledwie parę razy zdobyła się na kilku stopniowy mrozik i zaraz osłabła, przechodząc w zamgloną, ani gorącą ani zimną apatyę. Słusznie oburza się na nią wielu ludzi. Dzieci, że nie mogą obrzucać się kulami śniegowymi, starsze dzieci, że nie mogą ślizgać się lub saneczkować. Skarżą się także handlarze futer , jeszcze bardziej skarżą się handlarze węgla i drzewa. Dziwna jednak rzecz, że skarżą się także ludzie, których to wszystko nic nie obchodzi, bo ani futer nie noszą, ani się nie ślizgają, a powinni być zadowoleni, że oszczędzili parę marek na węglach. Ale obecnie zima bez zimy irytuje ich dlatego, że człowiek chce mieć porządek i w zimie po

Lektura na zimowe, poznańskie wieczory

Obraz
Na razie zima nie za bardzo nam dokucza, bo przecież wielu z nas pamięta i więcej śniegu i mroźniejsze temperatury, utrzymujące się na dodatek przez wiele długich dni i nocy. Wysokie kopczyki zgarniętego śniegu na poboczach, ślizgawki na chodnikach, tworzone przez niesforne dzieciaki, lodowiska na szkolnych boiskach, wylewane na cały sezon zimowy... Czy jednak zima śnieżna, czy nie - warto zająć wygodny fotel, czy też najbliższą kanapę, przygotować sobie rozgrzewającą herbatę lub jak ktoś woli kawę (polecam z cynamonem!) i poświęcić trochę czasu przyjemnej lekturze. W tym roku Prawnuczka Marianny przygotowała mały spis tekstów z bloga o zimowej i świątecznej tematyce. Może jeszcze nie czytałaś/czytałeś któreś z opowieści? Życzę zatem miłej lektury i inspirującego oglądania materiału ilustracyjnego, którym starałam się uzupełnić nie zawsze pełny przekaz słowny... ❄❄❄❅❄❄❄🏂⛄ Czy można zafascynować się... uszczelnianiem okien? Mnie tak wzięło w grudniu 2020 roku... Ale może jeszcze ktoś

Czerwiec w Poznaniu

Obraz
Czerwiec? To oczywiście chrabąszcze, a raczej ich dalsze „rojenie się”. Kiedyś chrabąszczy bywało znacznie więcej, ale i więcej drzew w centrum Poznania. Najbardziej dokuczliwe były właśnie na przełomie maja i czerwca. Dziś stają się rzadkością, kiedyś były dokuczliwą plagą. Zbierano je w tym okresie by nie dopuścić do niszczenia roślinności przez pędraki. Zbiory owadów były tak imponujące, że wymyślano, co można zrobić z taką ilością owadów. Nawet były próby wykorzystania ich w postaci nawozu, a we Francji…. gotowano zupę z chrabąszczy. Czerwiec to ciąg dalszy zabaw w podmiejskich ogrodach za miejskimi bramami : na Dębinie, Miasteczku, w Villi Flora, a nawet w Puszczykowie. Te czerwcówki zwykle były bardziej upalne, więc Poznaniacy coraz częściej, choć jeszcze nieśmiało zażywali kąpieli w łazienkach miejskich, ale i to najczęściej po świętym Janie. Wcześniej kąpiel była niebezpieczna i czekano, aż święty ochrzci wody. No i czekano z niecierpliwością na Wianki – zabawy urządzane nad Wa