Korowód lodowych świętych i „zimna Zośka”
Charakterystyczne ochłodzenie w połowie maja było od lat obserwowane
przez rolników, a dziś i naukowcy potwierdzają, że w tym okresie rzeczywiście w
środkowej Europie powtarza się takie zjawisko klimatyczne, dziś określane zazwyczaj
jako „Trzech Zimnych Ogrodników”. Zwykle po okresie ciepłej, wiosennej pogody, następuje
gwałtowna zmiana cyrkulacji atmosferycznej i przy słabnącym wyżu zaczyna
napływać – wraz z niżem barycznym – zimne powietrze z obszarów polarnych. W niektórych
latach oziębienie jest tak duże, że występują przymrozki, a nawet… potrafi się
pojawić śnieg.
Dziś najczęściej posługujemy się określeniem „Zimni
Ogrodnicy” i zjawisko to, choć dokuczliwe, nie napawa nas aż takim strachem o
późniejszy gwałtowny wzrost żywności. Dawniej, kiedy ludność była bardziej
skazana na lokalny rynek, obawy o przemarznięte ziemniaki czy żyto lub późniejszy
brak owoców wcale nie były obce także mieszkańcom miast. No nie ukrywajmy –
większość mieszkańców swój wolny czas też chciała spędzić na wolnym powietrzu .
„Śnieg w połowie maja – to wprawdzie nie fenomen nigdy nie oglądany, ale w
każdym razie - gruby skandal!... Przy temperaturze niedalekiej od zera – trudno
myśleć o zabawach ogrodowych, majówkach, nocach weneckich, wieczornych
spacerach i przede- wszystkie m o redez-vous pod gołem niebem, w otoczeniu
świeżej zieleni i rozkwitłych bzów. Cały program majowy bierze poprostu w
łeb!... A -Zimna Zośka" swojem lodowatem tchnieniem mrozi gorące porywy
serc swoich imienniczek... Zosie, Zonie, Zochny, których u nas jest przecież
Iegjon, inaczej napewno wyobrażały sobie dzień swych imienin... Czyż po to
obrano Im patronkę w "uroczym miesiącu maju" aby sobie na swoje
imieniny odmrażały nosy i zaziębiały się w wiosennych kostjumach?.. Wszakże to
wbrew sprawiedliwości przyrody, jeżeli wieczór imieninowy przyjdzie im spędzić
w opalonym pokoju, przy zamkniętych oknach, bo inaczej gotowe dostać kataru.. .
Wstydź się "Zimna Zosiu"... Wszak twoje imienniczki mają takie gorące
serduszka” – tak za Kurjerem Krakowskim, ubolewał wielkopolski „Orędownik
Ostrowski” w czasie jednego z najdrastyczniejszych ataków „Zimnych Ogrodników”
w 1927 roku.
Co ciekawe, na początku XX wieku najczęściej ów nawrót
chłodu nazywano zimnym korowodem trzech mężów lodowych: Św. Pankracego (12
maja), św. Serwacego (13 maja) i Bonifacego (14 maja). Wcześniej do tego grona zaliczano
świętego Mamerta (11 maja), pomijając zwykle Bonifacego i wcale nie wspominając
o zimnej Zofii. Ów biskup Mamert też świetnie nadawał się do swej roli, bo uznawano
go za patrona, do którego wznoszono modły o urodzaj i zachowanie od klęsk
żywiołowych, w czasie specjalnych procesji, wyruszających na pola.
Nasi pradziadowie jednak doceniali i dobrą stronę srogich
świętych: „Jednę dobrą stronę ma zimny miesiąc maj, że robactwo nie będzie
mogło się rozwielmożnić”, jak zauważał w 1897 roku Dziennik Poznański. Szczególnie
dokuczliwe zimno musiało być dla chrabąszczy, które były dawniej ogromną plagą
w ogrodach, a które zaczynały się już panoszyć i niszczyć rośliny w tym
okresie, jeśli „nie dopisali” okrutni święci.
Komentarze
Prześlij komentarz