Jesiotry pod mostem chwaliszewskim czyli kawior po poznańsku



Miłosne igraszki jesiotrów w Warcie

Dziś nie ma śladu po jesiotrach, nie ma już urokliwego zakola Warty, wdzierającego się w obręb Starego Miasta. A był przecież czas, gdy przyglądanie się połowom wielkich ryb w samym centrum Poznania stanowiło coroczną rozrywkę Poznaniaków. Tu, w samym sercu miasta, zwykle kończyła się długa droga tych ogromnych ryb, powodowanych tajemniczym impulsem  by właśnie tu odbyć tarło. Część z nich kończyło swe życie w sieciach miejscowych rybaków, innym udawało się osiągnąć cel. Ze złożonej ikry przychodziły na świat młode jesiotrzyki, które wkrótce same odbywały tę samą drogę, którą wcześniej przybyli ich rodzice ­– do dalekich mórz. Po kilku latach, już dojrzałe, wracały znów w nasze wody, by dopełnić swego reprodukcyjnego obowiązku. Jednak pewnego roku wielkie ryby już nie wróciły…

Wielka ryba

Jesiotry musiały sprawiać spore wrażenie. Jesiotr zachodni (Acipenser sturio) potrafi osiągnąć masę do 150 kg i długość do 2,7 m (niektóre źródła mówią nawet o rekordowych sztukach dochodzących do 4 m i 300 kg masy). Podobno był to niezapomniany widok, gdy te gigantyczne ryby potężną ławicą dopływały Wartą do Poznania. Musiał to być zaiste imponujący widok. Niestety nie trafiłam na jakiekolwiek zachowane zdjęcie czy rysunek jesiotrów, złowionych w naszych wodach, ale pewne wyobrażenie niech dadzą zachowane zdjęcia z innych rejonów Polski, gdzie, szczególnie w Wiśle, poławiano te piękne olbrzymy jeszcze w okresie międzywojennym.
 Jesiotr złowiony w okolicach Pucka w 1932 roku (fot. zamieszczona w: Włodzimierz Kulmatycki, W sprawie zachowania jesiotra w rzekach polskich, Warszawa 1933)
Jesiotr złowiony w Wiśle w roku 1929 (fot. zamieszczona w: Włodzimierz Kulmatycki, W sprawie zachowania jesiotra w rzekach polskich, Warszawa 1933) 
Jesiotr złowiony w 1932 roku w Wiśle (fot. zamieszczona w: Włodzimierz Kulmatycki, W sprawie zachowania jesiotra w rzekach polskich, Warszawa 1933) 

Jesiotr złowiony w Wiśle pod Grudziądzem, na podstawie czasopisma: Wielkopolska Ilustracja 1930 

Czy do Poznania docierał tylko jesiotr zachodni? Dziś trudno dociec. Warciańscy rybacy twierdzili, że występowały dwie odmiany. A może te różnice dotyczyły jedynie odmiennej płci jesiotra zachodniego?  Różniły się długością pyska, u jednych długiego a u drugich krótkiego. Poza tym poznańskie jesiotry miały też różne ubarwienie: żółte lub czarne.

Tarliska i „miejsca postoju”

Wróćmy jednak do Poznania i jego okolic. Jesiotry upodobały sobie kilka miejsc w Wielkopolsce, które jak magnes przyciągały je z tak daleka. Jeszcze według książki z 1864 roku Wałeckiego „Materjały do fauny ichtiologicznej Polski” jesiotry dopływały aż pod Koło. Główne jednak miejsca połowu leżały poniżej Poznania pod Owińskami, oraz powyżej Poznania w okolicy Rogalina. W samym Poznaniu najwięcej jesiotrów łapano w okolicach mostu chwaliszewskiego. To właśnie tu, w samym centrum miasta, pomiędzy mostem chwaliszewskim, a dawnym ewangelickim kościołem Św. Krzyża (obecnie Kościół Wszystkich Świętych) był jesiotrzy raj. Tak opisano to miejsce w 1889 roku w jednej z poznańskich gazet: „W Poznaniu głównem zbiorowiskiem jesiotrów jest w rzece Warcie okolica mostu chwaliszewskiego, a mianowicie miejsce zgięcia pomiędzy tymże mostem a kanałem odpływowym, wpływającym od strony Grobli do rzeki Warty, gdzie jesiotry znajdują żer obfity z wszelkich jadalnych odpadków miejskich i tu się najlepiej ich połów udaje. Podobno tu u nas jest kres tych wędrówek jesiotrów. Dalej nie idą."

Strzelanie o rybę

W 1851 roku podczas strzelania zielonoświątkowego „na domiar zabawy przypadek zdarzył, iż rybacy w rzece Warcie złowili jesiotra około 3 łokcie długości, o tę rybę zatem strzelają także do zakładniej [tarcza zakładnia – tarcza, do której mogli strzelać nie tylko członkowie Bractwa Kurkowego – przyp. autor]. Sześćdziesiąt osób strzela, stawka 4 złoty, 20 wygranych, 40 przegranych. Jesiotra oceniono tylko na 40 talarów, a waży 2 cetn. 28 funtów. Wczoraj nie doszła liczba stawkujących do 60, zatem dziś przed wieczorem rozstrzygnie się dopiero sprawa, kto będzie pożywał, a kto musi przestać na tem, że na swój złoty widział jesiotra i strzały na wiatr puścił. Nietylko [!] członkowie grona strzeleckiego, ale każdy obywatel był przypuszczony do strzału o rybę, skoro złotówkę stawił”. O wydarzeniu informował Goniec Polski. 


Goście w rzece naszej

Dwa lata później Gazeta Wielkiego Xięstwa Poznańskiego 22 czerwca donosiła: „Rok rocznie odwiedzają nas jesiotry płynąc podczas wód wielkich pod wodę naprzód Odrą a potem Wartą w górę. To też co rok rybacy dostają ich po kilkanaście i liczą je za los wygrany, bo niespodziewany. W tym roku i onegdaj schwytano dwóch takich gości w rzece naszej i obu sprzedano do jednej restauracji w ogrodzie. Większy był długi na 8 stóp i ważył 102 funty, drugi zaś 96 funtów".


Na Placu Sapieżyńskim jesiotry sprzedawać będę

Tak wielkich ryb nie sprzedawało się łatwo, choć cenione były one za wyśmienity smak. Jednak niewielu było stać na takie rarytasy. Na zakup takiego giganta mogli pozwolić sobie zazwyczaj jedynie restauratorzy. W zamożniejszych domach też jadano jesiotra, jednak zazwyczaj kupowano go na wagę. Rybie mięso psuło się jednak bardzo szybko, więc zbyć należało je szybko i sprawnie. Dopóki ryba była w całości i żywa, dawała się przechować, ale przecież te olbrzymy nie mieściły się do zwykłej balii czy sadzyka. Rybacy mieli przed sobą ciężkie zadanie – zrobienia wokół udanego połowu tyle szumu, aby jak najszybciej pogłoska dotarła do zainteresowanych. Jesiotry przytraczano łańcuchami do przęseł mostu chwaliszewskiego i tu, na miejscu, próbowano dobić targu. Jednak często, gdy ktoś chciał tylko obejrzeć rybę z bliska – musiał uiścić stosowaną opłatę. Samo wyciągnięcie na brzeg tak ogromnego wodnego potwora musiało kosztować.  
Były jednak i inne miejsca, specjalnie do sprzedaży ryb przeznaczone. Rynki rybne musiały funkcjonować w dużej bliskości do wody, w której rybacy trzymali specjalne skrzynie rybne (często płacąc za to miastu stosowną opłatę). Jednak miasto, w miarę swojego rozwoju, likwidowało stawy zasypując je, regulując rzeczki i wyznaczając nowe miejsca dla rybaków. I tak rybacy musieli przenosić swoje skrzynie ze stawu na Rybakach, na ulicę Młyńską, potem Fryderykowską, by na dłużej osiąść na Placu Sapieżynskim, a w końcu na Wolnicę (Plac Wroniecki).
Świetnym miejscem zbywania ryb był Plac Sapieżyński, czyli dzisiejszy Plac Wielkopolski. Aż do 1876 roku był on też bardzo dogodnym rybim targiem, gdyż w jego południowej części istniał staw na spiętrzonej Bogdance (dziś skanalizowanej). Pozwalało to przechować wielką rybę w dobrej kondycji, przynajmniej do jej… poćwiartowania. Potem już nie było czasu na ceregiele, więc liczyła się rzutkość i sprawność sprzedawcy. Doskonałym sprzedawcą jesiotrów  na Sapieżyńskim (a może i pośrednikiem dla pozostałych współbraci z cechu) był majster Mikołaj Palczewski, pochodzący ze znanej rodziny rybackiej z Chwaliszewa. Aby szybko zbyć cenny, ale krótkotrwały towar, ogłaszał się gazetach, że środę 11 czerwca 1856 roku: „kilka jesiotrów żywo w całości lub sztukach na funty sprzedawać będę”, albo 1 lipca 1857 „będzie wielki Jesiotr rąbany i na funty sprzedany”. 


Kawior poznański

Od samego mięsa ceniono jeszcze wyżej jego ikrę. Wszakże jesiotry przybywały tutaj, by odbyć tarło, więc ikra była doskonałej jakości, w pełni dojrzała. Należało ją jedynie osolić, by zakonserwować i przeznaczyć na stoły wybitnych smakoszy. Z tęgiej ryby otrzymywano całkiem spore ilości kawioru. W 1860 roku Dziennik Poznański doniósł, że „połowili tu przy moście Chwaliszewskim kilku jesiotrów. Jeden z nich, którego przedwczoraj zabito, był długi na 6 stóp 9 cali i ważył 130 funtów, z czego na samę ikrę 25 funtów przypadało. Z ikry, jak wiadomo, przez nasolenie jej solą morską, robią kawior.” A dziennikarz Gazety Wielkiego Xięstwa Poznańskiego cieszył się, że „będziem przeto mieli kawiar [!] poznański”. 

Do kogo uśmiechnie się szczęście?

Zwykle pojawiały się w maju i czerwcu. Czasem jeszcze łapano jakiegoś spóźnialskiego na początku lipca, ale lipcowe połowy były już rzadkie. Poznańscy rybacy bardzo sobie cenili możliwość złapania wielkiej ryby, bo taki połów był zwykle szczęśliwą finansową odmianą w życiu rybaka. Nie dopuszczano zatem chętnie obcych do rybackiego fachu, więc rodziny cechowe przez lata dzierżyły monopol na połów ryb. 
Niezwykłego farta w 1866 roku miał jednak  pewien właściciel statku. Tak relacjonował to zdarzenie redaktor Dziennika Poznańskiego „Onegdajszego wieczora usłyszał właściciel statku, przy moście chwaliszewskim na kotwicy stojącego, podejrzany szelest, z czego wnosił, iż złodzieje nawiedzić go usiłują. Przy bliższym jednak śledztwie okazało się, iż kilka stóp mający jesiotr wskoczył był do statku, który, usiłując daremnie oswobodzić się, szelest ów sprawiał”.

Zwykle jednak rybacy chwaliszewscy pilnowali, by nikt im nie wchodzi w szkodę. Jeszcze w 1909 roku Księga kupiectwa i przemysłu polskiego miasta Poznania wymienia zaledwie 10 rybaków, z czego większość była mieszkańcami Chwaliszewa. Przy samej ulicy Chwaliszewo mieszkali: Borowicz, dwóch Ciesielskich i Palczewski. Przy Weneckiej mieszkał Pełczyński, przy Siennej Nowicki. Poznańscy rybacy mieli do dyspozycji spore obszary, na których mieli prawo łowić (i ewentualnie udostępniać za określone opłaty innym rybakom). W 1888 roku na przestrzeni od Nowego Miasta aż do Obornik ­(tak daleko miał prawo łowić tutejszy cech rybacki) złapano „około 50 jesiotrów, wartujących mniej więcej 1000 marek”. Dla porównania funt kawy palonej kosztował wówczas 1-2 marki, a kopa [!] najwyborniejszych solonych śledzi 4 marki. W wydanej w 1912 roku książce „Bractwo rybaków w Poznaniu” jej autor, Stanisław Karwowski wspomina, że jesiotrów „przed 19 laty [czyli około 1893 roku] było ich dużo, tak, że dzisiejszy cechmistrz rybacki, p. Gałęski, zarabiał na nich 3000 marek rocznie.”. 

Ostatnie jesiotry

Niestety, jesiotry coraz mniej licznie przybywały do Poznania. Już w latach sześćdziesiątych XIX wieku narzekano, że są mniejsze, niż dawniej bywało, ale i tak były „zawsze sążniste” i „znakomitej wielkości”. Nawet w 1877 roku, gdy remontowano most chwaliszewski, jesiotry nie zapomniały o swym tarlisku. W Dzienniku Poznańskim zauważono, że „budowa nowego mostu a mianowicie bicie palów wcale jesiotrów nie przestrasza”.

Pewnego roku jednak na próżno rybacy zarzucali sieci. Nie było śladu po wielkich rybach.

Kiedy to było? Wspomniany wyżej dr Karwowski zauważał, że jesiotrów nie widział nikt od około 1904 roku. W wydanej w 1933 roku książce „W sprawie zachowania jesiotra w rzekach polskich” autorzy zauważają, że ostatnia pewna [!] wiadomość o złowieniu jesiotra w Warcie pochodzi z 1900 roku, choć nie wykluczają, że i po tym roku mogły się zdarzyć pojedyncze przypadki połowu tej ryby. Ponoć widywano jeszcze w 1929 roku jesiotry w okolicach starych tarlisk kolo Rogalina. 

Według mojego prywatnego śledztwa ostatni jesiotr został złowiony w Poznaniu w 1906 roku, o czym doniósł Dziennik Poznański 1 czerwca: „Olbrzymiego jesiotra […] złowili dziś rano w Warcie przy śluzie synowie pani Dembińskiej, wdowy po mistrzu rybackim. Jesiotra żywego można oglądać przy moście chwaliszewskim dziś od 6-7 lub jutro rano przed wywiezieniem go na targ, gdzie zostanie sprzedanym.” W 1914 roku jeszcze rzadkie okazy złowiła czeladź Dembińskiego, ale to już poza Poznaniem:  w pobliżu Puszczykowa i koło Śremu.

Rybacy utyskiwali, że jesiotry opuściły nasze wody z powodu regulacji Warty, gdyż zniszczono pierwotne, prastare tarliska tego gatunku, a także tzw. przez rybaków miejsca „postoju” jesiotrów. W imieniu cechu rybackiego w Poznaniu skargę do magistratu w 1904 roku złożył Józef Krzyżański: „Ta jedna toń dawała cechowi rybackiemu 4000 marek czystego dochodu rok rocznie. Tę toń członkowie między sobą wydawali na losy. To była toń na jesiotry, tu się dostało co rok do 30 i więcej jesiotrów, a dzisiaj nie warta owa toń ani szeląga”.

I nie ma już wielkich ryb w Poznaniu, kurz niepamięci pokrył też wspomnienie o kawiorze, naszym rodzimym, nie astrachańskim, a poznańskim.

Jesiotr zachodni w Polsce jest objęty ścisłą ochroną gatunkową, a według Polskiej Czerwonej Księgi Zwierząt (z 2001 r.) gatunek ma status zanikłego na terenie Polski.

Jednak jeśli, drogi Czytelniku, przechodzisz będziesz ulicą Mostową i Chwaliszewem, to może w okolicy Krzyża Chwaliszewskiego, zadumaj się przez chwilę i spróbuj sobie wyobrazić w tym miejscu Rzekę, Wielki Most i mężczyzn zmagających się z Wielką Rybą.

Możliwości spróbowania smaku poznańskiego jesiotra mi akurat nie żal, bo chociaż ich głównym pokarmem ponoć są mięczaki, skorupiaki, larwy owadów i drobne ryby, to zapomnieć nie mogę o pewnym złowionym w 1927 roku w Renie ośmiofuntowym jesiotrze. Jak informował Dziennik Poznański: „pomiędzy rozmaitymi przedmiotami, które [rybacy] znaleźli w jego żołądku, był Krzyż Żelazny I-szej klasy, z wyrytem nazwiskiem pewnego sierżanta, weterana wojny, który znikł był przed siedmiu laty”…






Bibliografia:

Kulmatycki, Włodzimierz Julian, W sprawie zachowania jesiotra w rzekach polskich, Warszawa 1933

Wojciech Andrzejewski, Jerzy Mastyński, Kiedy w Warcie pływały jesiotry?, w: Kronika Miasta Poznania, nr 3/2002, Wydawnictwo Miejskie, Poznań

Antoni Wałecki, „Materjały do fauny ichtiologicznej Polski”, Warszawa 1864


Stanisław Karwowski, "Bractwo rybaków w Poznaniu” Poznań 1912

poznańska prasa z lat 1850-1930

Komentarze

  1. Bardzo interesujący artykuł – nigdy wcześniej nie słyszałem o poznańskich jesiotrach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję bardzo i zapraszam do kolejnych odwiedzin.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Restauracje automatyczne

Bulwar Kleemana i lipcowa nawałnica z 1914 roku