Sanna na rodelkach, czyli sport saneczkowy w Poznaniu





Rodle, rodelki to gwarowa, nieco już zapomniana, nazwa sanek. Pochodzi ona z języka niemieckiego – od Rodel. Co ciekawe, używano jej na początku XX wieku przede wszystkim do określenia drewnianych saneczek, bo w ogłoszeniach prasowych wyraźnie rozróżniano metalowe (żelazne) sanki od drewnianych (Rodel).

Kiedy pojawiły się sanki i od kiedy „saneczkowano się” (jak ówcześnie mówiono) w Poznaniu? To zimowe zajęcie musiało być tutaj bardzo popularne od wieków, świadczy o tym znaleziona przez archeologów na Zagórzu kościana płoza sanek dziecięcych o długości 30 cm.

Anons Domu Towarowego Kajetana Ignatowicza z 1911 roku


Na przełomie wieku XIX i XX wystarczyło trochę śniegu, by na mieście pojawiła się zaraz liczna dzieciarnia z sankami, próbując zjeżdżać ze wszystkich okolicznych górek, a nawet ze stromych poznańskich ulic, jak na przykład Podgórną w kierunku placu św. Piotra. Bardziej odważni (i lekkomyślni) wiązali cichaczem sanki do wozów, karet i dorożek. Z braku górek – dzieci woziły się nawzajem. Ta rozrywka była też niebezpieczna, bo ze względu na brak śniegu wykorzystywano do zabawy zamarznięte stawy, a nawet Wartę. Tu łatwiej prowadziło się saneczki, ale i niebezpieczeństwo pęknięcia lodu pod takim pojazdem było ogromne. Zabraniano więc takich zimowych igraszek, szczególnie na zamarzniętych zbiornikach wodnych, dopóki policja nie wydała pozwolenia na wejście na lód. Wraz z coraz większym ruchem ulicznym (wszakże pojawiały się już pierwsze automobile i na wielu ulicach kursowała elektryka, czyli tramwaje), zabroniono nie tylko jazdy po stromych miejskich ulicach, ale nawet… prowadzenia sanek.
Aby zapobiec wypadkom i jakoś „zorganizować” te zimowe igraszki (nie tylko dzieci zresztą) Dyrekcja Ogrodów Miejskich w 1907 roku przekształciła duży plac zabaw dla dzieci w okolicy Teatru Wielkiego. Dosadzono tam wówczas drzewa, posiano trawę, a na dość stromym zboczu (wówczas o wysokości względnej 8 metrów) zbudowano tor saneczkowy. 

Koloryzowana fotografia z Kuriera Poznańskiego z 1933 roku


Co ciekawe, już w pierwszych latach I wojny światowej - policja zabroniła tam zjeżdżać osobom powyżej 14 roku życia! Dlaczego? Czy starsi powodowali więcej wypadków, nie zachowując wystarczającego rozsądku w czasie zabawy? A może nieco światła rzuci tutaj tekst (co prawda blisko dwadzieścia lat starszy, ale dokładniej opisujący, co się działo na górce za Teatralką) z Gońca Wielkopolskiego z 1931 roku?



Kolejny tor saneczkowy powstał w 1909 roku na Cytadeli za zgodą władz wojskowych, a miasto wzięło na siebie część kosztów. Jednak na samym początku, aby korzystać z rodelbahnu (kolejki saneczkowej) w zagajeniach Kernwerku trzeba było wykupić specjalną legitymację za 10 fenygów. W późniejszym czasie chyba zniesiono ten obowiązek, jednak władze wojskowe utyskiwały, że amatorzy sanek nie trzymają się wyznaczonych torów. Sypały się srogie mandaty dla mniej zdyscyplinowanych. Problemem było także korzystanie przez saneczkarzy z dróg kołowych, prowadzących od cmentarzy do Cytadeli. Zamieszanie i wyślizgiwanie drogi miało nieraz przykre następstwa dla wojskowych koni, które kaleczyły się, upadając skutkiem poślizgu na takiej drodze.

Ilustracja z Pracy z 1914 roku


Około 1913 roku w lasku golęcińskim uporządkowano teren w części należącej do miasta. Przerzedzono drzewostan, poszerzając stare i tworząc nowe ścieżki do spacerów, zlikwidowano dopływ ścieków z pobliskiej gorzelni. Miejsca bagniste zniwelowano, stwarzając dogodne tereny dla całorocznych przechadzek dla mieszkańców Poznania. Na naturalnym wzniesieniu powstał wówczas tor saneczkowy. Był on wysoki, o drewnianej konstrukcji i pozwalał ponoć na bardzo długie zjazdy.

Saneczkowicze przy ul. Jarochowskiego w 1949 roku

 
Inne popularne miejsca saneczkowe znajdowały się na Szelągu, czy na ulicy Saperskiej. Tam na wysokiej skarpie, koło koszar saperów wojskowi urządzili dla dzieci trzy tory saneczkowe.

Ilustracja z Pracy z 1914 roku


Oczywiście rodelbany (Rodelbahn – niem. kolejka saneczkowa) powstawały także poza Poznaniem, szczególnie w miejscowościach, licznie odwiedzanych przez Poznaniaków w wolne dni, jak na przykład w Puszczykowie.




Nie bez znaczenia dla rozwijania saneczkowego sportu miał… spadek znaczenia poznańskich fortyfikacji. Zniesienie fortów nie oznaczało jednoczesnego niwelowania terenu. Górki i stoki pozostałe po fortyfikacjach (a nawet tereny zlikwidowanych cmentarzy) stawały się z czasem atrakcyjnym miejscem zabawy. W centrum „modnym” miejscem był na przykład Grolmann. Sama zresztą też „saneczkowałam” na stokach pofortyfikacyjnych - akurat na osiedlu Kopernika. No... ale to już inna historia.

A Wy? Dokąd chodziliście na rodelki?

Kurier Poznański 1938 r.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jesiotry pod mostem chwaliszewskim czyli kawior po poznańsku

Restauracje automatyczne

Bulwar Kleemana i lipcowa nawałnica z 1914 roku