Posty

Wyświetlanie postów z 2020

Poznańskie Sokolice

Obraz
Poznańskie Sokolice w roku 1902. Zdjęcie znalezione wraz z informacją o poznańskich sokolicach w krakowskiej Ilustracji Polskiej Droga do równouprawnienia kobiet wiodła nie tylko przez prawa wyborcze, ale również coraz większy udział kobiet w różnego rodzaju stowarzyszeniach czy szeroko rozumianej działalności społecznej. W Wielkopolsce chyba panowie nie mieli kompleksów i nie bali się współuczestniczenia w wielu działaniach z paniami, bo wielkopolskie kobiety były niezwykle przedsiębiorcze. Prowadziły własne interesy, brały czynny udział w samodzielnych działaniach na rzecz osób słabszych, chorych, dzieci. Propagowały rękodzieło domowe organizując wystawy robót kobiecych. Doceniano też ich udział w krzewieniu świadomości narodowej i to nie tylko w ramach wychowania dzieci, ale i na szerszym polu. To tutaj szły do aresztu nauczycielki za zabronione potajemne uczenie języka polskiego. Już w lipcu 1909 roku na walnym zebraniu „Sokoła” poznańskiego uchwalono, by przyjmować do organizacji

Opatrywanie okien, poznański stolarz-wynalazca i kit, który zadecydował o życiu pewnego prałata

Obraz
  Czy wiecie na czym polegało opatrywanie okien na zimę? Oczywiście nie chodzi o zaklejanie okien plastrem, czy innymi materiałami opatrunkowymi, chociaż dużo w tym „opatrywaniu” rzeczywiście kleju, a dokładnie kitu. Tak dużo, że czasem okna dawniejszych Poznaniaków zaklajstrowane bywały na amen. Przynajmniej na kilka miesięcy. Dziś wiatr nam nie hula przy byle przeciągu, ani nie gwiżdże poprzez szpary okienne. W erze nowoczesnych okien plastikowych zapominamy nawet o gumowych i gąbkowych samoprzylepnych uszczelkach, które jeszcze niedawno były potrzebne przy bardziej tradycyjnych drewnianych oknach. Dawniejsze okna sprawiały jednak niemało problemów. Używany do uszczelniania kit trzeba było wymieniać, bo po jakimś czasie się kruszył i przestawał spełniać swoją rolę. Poza tym, dawniejsza konstrukcja okien nie zapewniała odpowiednią izolacji od zimna. Udogodnieniem było zastosowanie okien dubeltowych, czyli podwójnych, ale długo jeszcze dzielono okna na mniejsze kwatery, bo taka k

Najstarsze rogalowe ogłoszenie?

Obraz
Jak tam świętomarcińskie rogale? Smakowały? Wszędzie głośno o najstarszym rogalowym ogłoszeniu z „Dziennika Poznańskiego” z 1860 roku. (Notabene zapewne ktoś podejrzał dyskusję na forum Wielkopolskiego Towarzystwa Genealogicznego "Gniazdo", którego też mam przyjemność być członkinią). Inni wspominają o cukierniku Józefie Melzerze z 1891 roku. Prawnuczka Marianny ma dla Was najstarszą wzmiankę o rogalach z... 1854 roku. Tylko dla Was, drodzy Czytelnicy, najstarsze ogłoszenie o rogalach!!! 1854 rok Cukiernia Pfitznera. Może jednak znajdzie się starsze? Nie ustaję w poszukiwaniach. -------------------- edit... A jednak... Śpieszę donieść, że świętomarcińskie rogale reklamowano jeszcze wcześniej... A zatem... 1853 rok... cukiernie Pfitznera oraz Szpingiera Jednak prawdziwym rekordzistą w reklamowaniu  świętomarcińskich rogali  jest piekarz Lorenz (Wawrzyniec) Smelkowski... Oto 1847 rok !!! Może któremuś z wiernych Czytelników znajome się zdaje to nazwisko? A i owszem. O rodzie

Herrenluft, hawana i kistki do cygar, czyli nałogi Poznaniaków

Obraz
  Kiedyś widok mężczyzny z cygarem nie był wcale rzadki. Szczególnie panowie palili namiętnie fajki, papierosy i cygara. Panów obowiązywał swoisty rytuał palenia, gdy po posiłku udawano się do innego pomieszczenia, bez pań, by porozmawiać o męskich sprawach: interesach, wynikach wyścigów konnych, i innych kwestiach, nieodpowiednich dla kobiecych uszu. męskich ploteczkach. Nie ukrywajmy, to cygaro często było pretekstem, by oddalić się od damskiego towarzystwa, z namiętnością dyskutującego o najnowszych kapeluszach czy planach zamążpójścia znanej hrabianki. Aromat cygar ściśle kojarzył się z tzw. Herrenluft (zapach mężczyzny), który łączył zapach hawańskich cygar, dobrej wody kolońskiej i koniaku. Ze sposobu trzymania cygara próbowano odczytać charakter mężczyzny. Na przykład mężczyzna trzymający cygaro w pozycji nr 6 to choleryk, nr 9 to gentelman, zaś  nr 11 to z pewnością egoista. Według Illustrierte Kronen Zeitung 1912 r.  Nie powinno zatem dziwić, że w Poznaniu powstawały liczne fa

UFO nad Poznaniem?

Obraz
  Piątek, 22 lipca 1910 roku, Poznań, Plac Wilhelmowski* Spacerujących po placu nie było zbyt wielu. Przechodnie przemykali szybko, lekko przygarbieni. Michał nieco się odsunął na bok, przepuszczając zgrabną blondynkę, która nie patrząc na nich, przemknęła na drugą stronę, z wdziękiem przytrzymując targany wiatrem ogromny kapelusz jedną ręką, a drugą , nieco podniósłszy skraj długiej sukni, dzierżąc parasolkę. Oboje bezwiednie obejrzeli się za panienką. Spod spódnicy migały nie tylko wysokosznurowane trzewiki, ale i fragment pończochy, a nawet skraj białej furkoczącej halki. - Ależ bestyjka – Michał z ukontentowaniem podkręcił wąsa.   - Schowajmy się tu pod arkadami. Okrutnie wieje – Tomasz przesunął się w kierunku budynku niemieckiego teatru.- Będzie padać, a ja nie zabrałem parasola. Falb** się nie omylił, zapowiadając to zimne lato. Niby lipiec, a zimno jak w psiej budzie. Wybierasz się pan na zapasy do Bandolina w niedzielę? Petliński* idzie jak burza. Jestem pewien, że sięgnie

Figura Matki Bożej z Dzieciątkiem z narożnika ulic Gołębiej i Klasztornej.

Obraz
Statua z początku XVI w., usytuowana jest na południowo-zachodnim narożu probostwa u zbiegu ul. Gołębiej i Klasztornej. Do 1910 r. zdobiła kamienicę na rogu ulic Koziej i Klasztornej. Spotkałam się z informacją, że to właścicielka domu Rosa Hirschbruch sprzedała figurę ks. prał. Antoniemu Stychlowi, który umieścił ją w miejscu, w którym znajduje się współcześnie. Piaskowcowa rzeźba przedstawia postać Matki Bożej w koronie, stojącą na półksiężycu, odzianą w długie, obszerne szaty zapięte na piersi. Dzieciątko trzyma złote jabłko królewskie. Całość jest zwieńczona baldachimem. Fot. Fragment zdjęcia [CYRYL] Figurka Matki Boskiej z Dzieciątkiem z XVI wieku na narożu probostwa farnego przy ul. Gołębiej, Autor/Twórca: Bogdan Celichowski, Sygnatura: CYRYL_73_2_3_105_0037 #poznan1908   #gołębia   #klasztorna   #świątkipoznańskie #małaarchitekturasakralnaPoznania

Klasztor, Ogród Cegielskich i Miejski Lazaret

Obraz
 Zaglądamy do kolejnego poznańskiego szpitala, tym razem do Szpitala Miejskiego. Czy wiecie, że pierwotne zabudowania szpitala były klasztorem? Budynki przy ulicy Koziej 9 oraz Szkolnej 14/16 zajmowały wcześniej Karmelitanki Bose. Po konfiskacie klasztoru przez władze pruskie, budynki zostały sprzedane miastu i przystosowane na cele szpitalne.   Co jakiś czas okazywało się jednak, że szpital nie spełnia oczekiwań i budynki remontowano, przebudowywano i rozbudowywano o kolejne kondygnacje, pomieszczenia i oddziały.  W tym celu   dokupiono wpierw willę rodziny Cegielskich, którą przebudowano i adaptowano na Oddział Dziecięcy, a ogród zamieniono na park szpitalny. W 1900 roku poznański magistrat podjął decyzję o zakupie kolejnej części ogrodu Cegielskiego, położonego przy ulicy Podgórnej.   Przed pierwszą wojną światową szpital dysponował przeszło 600 łóżkami i pięcioma oddziałami: Chirurgicznym, Wewnętrznym, Skórno-Wenerycznym, Chorób Dziecięcych i Umysłowo Chorych. Naczelne stanowiska

Posener Sanatorium

Obraz
  1904 r. Illustrierte Fachzeitschrift für Kurorte, Hotels, Sanatorien, Reise und Sport Około 1900 roku poznański lekarz, dr Jaffé wraz ze wspólnikami, powołał placówkę leczniczą pod nazwą Posener Sanatorium. Lecznica powstała w zespole budynków przy ówczesnej Schillerstrasse (obecnie przy ul. Elizy Orzeszkowej  6/10). Szpital jako prywatna lecznica pod nazwą Posener Sanatorium funkcjonowało do wybuchu I wojny światowej.  Thorner Zeitung Ostdeutsche Zeitung und General-Anzeiger 1906 r. Na samym początku placówka miała charakter ginekologiczno-położniczy, jednak wkrótce oddano do użytku także oddziały chirurgiczny i wewnętrzny.  Szpital jak na ówczesne czasy był luksusowy, a do dyspozycji pacjentów  były dobrze wyposażone pokoje oraz ogród. Lecznica, w 1933 zmieniła się w Szpital Kolejowy w Poznaniu, podlegający władzom miejskim. W lipcu 2007 szpital zakończył działalność, a budynki kupiła firma developerska.

Spadające gwiazdy, czyli łzy świętego Wawrzyńca

Obraz
"Deszcz gwiaździsty obserwować będzie można znowu od 9 do 14 sierpnia. Dziwne to zjawisko nazywa lud łzami św. Wawrzyńca, męczennika, który został spalony na stosie w 258 roku."  Jedni powiadają, że to iskry z rusztu, na którym spalono świętego. Inni, że to niebo płacze gwiazdami nad niedolą męczennika.  „W czasie od 8 do 12 sierpnia przedstawia niebo zawsze podczas pogodnych nocy niezwykły widok. Co chwila odrywa się od ciemnego sklepienia jakaś gwiazda i spada jasną smugą gdzieś na skraj horyzontu. Jak gdyby wszystkie gwiazdy zachwiały się na niebie, tak, że najsłabszy wiatr strząsa je na ziemię, niby zeschłe liście.” [Kurier Poznański 1908 r.] #perseidy #łzyświętegoWawrzynca #poznan1908

Humor z czasów prababci, czyli ozorki od Idźkowskiego

Obraz
— Panie doktorze, czuję się bardzo źle. — Niech pani łaskawa pokaże języczek... — Proszę pana. — Ależ język prześliczny jak u Idźkowskiego. ------------ Echo ilustrowany tygodnik powieściowy i humorystyczny R. 2, nr 32 ([1913]) *Idźkowski – Leon Idźkowski, znany rzeźnik poznański, Od 1908 roku właściciel „składu mięsa i fabryki kiszek, pędzonej siłą elektryczną, na Chwaliszewie (pod numerem 2).  Więcej o Idźkowskim i jego kamienicy poczytać możecie tu: https://poznan1908.blogspot.com/2017/09/chwaliszewo-nr-2-kamienica-rzeznikow.html #poznan1908 #poznanscyrzeznicy #humorretro #Chwaliszewo

Mezalians z kupieckich sfer, czyli historia ciotecznej babki Heleny

Obraz
Może zacznę od tego, dlaczego interesują mnie Garbary, a szczególnie konkretne miejsce przy tej ulicy. Przedwojenny adres to Garbary 37, dziś, o ile się nie mylę to narożnik Garbary /Woźna 12. Z kamienicą tą związane są zagadkowe losy mojej ciotecznej babki, czyli siostry dziadka Heleny. Niewiele o niej wiem, bo zmarła młodo w latach dwudziestych. Dziadek również nie zdążył mi o niej opowiedzieć, bo też nie zdążyłam go poznać ­– zmarł jeszcze przed moimi narodzinami. Po Helenie została barwna, choć tragiczna legenda, w której, choć z trudem, ale udało się odnaleźć niewielkie ziarnka prawdy. Zacznijmy zatem o bajki. Żyła sobie piękna i młoda, choć uboga dziewczyna, która miała szczęście poznać bogatego i przystojnego młodziana o szlacheckim rodowodzie, pochodzącego gdzieś z kresów ówczesnej Rzeczpospolitej. Mimo oczywistego mezaliansu nawet rodzice narzeczonego akceptują ubogą przyszłą synową, ale w dniu ślubu dojść miało do nieszczęścia. Panna młoda kończyła właśnie ubieranie się do