Zaloty po poznańsku w 1908 roku, czyli o biednych kawalerach i wychudzonych pannach




Przysłała mi dzisiejszego ranka
Taką śpiewkę jedna Poznanianka,
Że jak jąłem w okularach czytać,
To mię z razu chciała kolka chwytać!

Oj! bo ci cięta osa
Ta przepióreczka z prosa!
Co słowo - zamiast piórek
Żądełko a pazurek!



Pisze: "Zbiegła ci ptaszyna w proso -
Nie goń za nią ni w butach, ni boso!
Bo choćby ci buty matka dała.
Poznanianka aniby spojrzała...

O! bo dziś, chłopcze drogi,
Nie wabią bose nogi -
Czy młoda, czy to stara,
Ma golców co niemiara!

Kiedy wyjdziem na ową paradę
Łażą przy nas, kiedy cienie blade -
I choć nogi stawiają jak tyczki,
Każdy chętnie trzyma się spódniczki!

A wszystko obdłużone
I nie stać ich na zonę!
Boć żony - to frykasy
Za drogie na te czasy!

Toć się widzi, jak w Miejskim Ogrodzie
Chodzą sznurem z laseczkami w chłodzie,
A niech która z nas posag dostanie
Zaraz kopa konkurentów stanie!

Bo dzisiaj młody, stary
Do zbycia za talary!
Niech tylko ujrzy złoto
Zaprzeda się z ochotą."

Goniłbym cię, Poznanianko, boso,
Gdybyś była po dawnemu, z kosą
Goniłbym cię, choćby w mróz siarczysty,
Gdybyś miała warkoczyk złocisty!

Oczęta chabry "skrzące"
Serduszko gorejące!
Oj, nie będę się pytał,
Oj! jeno ptaszka chwytał!

Goniłbym cię na wieczne kochanie,  
Gdybyś była nieco grubsza w stanie!
Żeby było za co garścią imać,
Żeby było co przy piersiach trzymać!

Bo dzisiaj - człek nie kłamie -
Strach dotknąć! nuż lilię złamie!
I zamiast kobieciny
zostaną ci... fiszbiny!

Kalendarz Poznański 1908

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jesiotry pod mostem chwaliszewskim czyli kawior po poznańsku

Restauracje automatyczne

Bulwar Kleemana i lipcowa nawałnica z 1914 roku