Zgraja bębnów na Nowym Rynku...

Plac w sąsiedztwie Królewskiej Rejencji i Kolegiaty Marii Magdaleny w dni targowe zamieniał się w hałaśliwe miejsce. Ilustracja z "Albumu pamiątkowych widoków miasta Poznania" z ok.1884 r. [Polona]

Bębny... nie... nie chodzi o orkiestrę wojskową. Tak często, mianem bębna określano dziecko, berbecia. Oj, dały się we znaki pewnemu księdzu te rojbry z Nowego Rynku.

Plan Pharus-Plan Posen ok 1909 roku. Neuer Markt to Nowy Rynek, dziś Plac Kolegiacki

Jestem zawsze ciekawa relacji osób, które żyły w dawnym Poznaniu. W takich opowieściach przychodzi do mnie Poznań, jakiego nie było mi dane poznać.

Dziś fragment książki księdza Kazimierza Zimmermanna. Wspomnę tylko, że książka ta stała się pretekstem do zamieszek studenckich, kiedy jej autora powołano do Krakowa, by objął on Katedrę Chrześcijańskich Nauk Społecznych na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Jagiellońskiego. Obecność Zimmermanna na uczelni i wprowadzenie wykładów z „socjologii chrześcijańskiej” wywołały niezadowolenie studentów, którzy odebrali to jako „klerykalną agitację". A do tego… wyśmiewano Zimmermanna, że jedynym (co nie do końca było zgodne z prawdą) jego dorobkiem naukowym była właśnie pewna książka. Chodziło o wydaną pod pseudonimem Tektander, pracę pod wdzięcznym tytułem: Moja Pani. Studium z natury. Przyczynek do psychologii księżych gospodyń.. Dziełko ukazało się w 1911 roku. W rzeczywistości nie jest to praca naukowa, a napisana ze specyficznym poczuciem humoru opowieść o jego poznańskiej gospodyni. A może nawet bardziej jest to stadium o tym, jak księża traktowali swoje służące?

Mnie jednak zaciekawiły wzmianki o Poznaniu, obserwacje Zimmermanna o toczącym się życiu na Nowym Rynku, czyli dzisiejszym Placu Kolegiackim. Zimmermann mieszkał w Poznaniu już w 1900 roku. Był wówczas prebendarzem kościoła podominikańskiego i pw. Pana Jezusa. Nas jednak bardziej interesuje okres, kiedy został działał w Kolegiacie św. Marii Magdaleny. Od października 1902 roku do września 1910 roku mieszkał przy Nowym Rynku 13.





Zimmermann tak opisywał swoje miejsce zamieszkania:

 Dom mój stał niedawno. Na jego miejscu przed kilkunastu laty wznosiły się kurye kapituły. Budowane w XVII. wieku miały ten nastrój na zewnątrz, który zaraz bierze wyobraźnię, wskrzesza ludzi, jacy tam mieszkali, przedstawia zwyczaje dawne. Każdy dom miał za sobą ogród. I gdybym jeszcze był przybył lat temu kilka, byłbym dostał taki domek. Ale się spóźniłem z urodzeniem, i zburzono tymczasem stare budowle. Na ich miejsce postawiono koszary, celem stworzenia lepszych mieszkań dla beneficyatów i podniesienia ich dochodów przez czynsz dzierżawny lokatorów.”



Przyjrzyjmy się dokładniej, co widział, a przede wszystkim słyszał Zimmermann zza okien kamienicy na tym rynku. Oddaję zatem głos autorowi:

„Z daleka o mil kilkanaście, z wszystkich stron prowincyi na noc ciągnęły [furmanki zaprzężone w konie] do Poznania i przybywały około trzeciej, czwartej z rana na rynek. A wycieczki te rozpoczynały się wiosną, gdy dojrzewały pierwsze czereśnie, agrest i pożeczki (sic!), kończyły zaś późną jesienią resztkami zamarzłych jabłek. […]

Gdy nie było targów, harcowały po rynku dzieci, — dzieci bezdomne. Takie co nie mają nie tylko dziecinnego pokoju, ale w ogóle domu, których ojciec bywa w domu tylko w nocy, a których matka dom zamyka idąc rano na posługę, aby dzieci nie zdemolowały lub nie podpaliły sprzętów, zostawszy na opatrzności boskiej. Ponieważ nikt na nie nie uważa na ulicy i nikt ich nie uczy, jak się mają bawić, więc się bawią po swojemu wedle swoich instynktów i odwiecznej tradycyi ulicy. Nigdy więc nie mówią, zawsze tylko krzyczą, zwykle się wyzywają, prawie nieustannie potrącają i biją. Żeby taki dzieciak mówił spokojnie, nie zauważyłem nigdy.

Mam takie usposobienie, że, gdy deszcz pada, jestem smutny i przynajmniej 66 2/3 °/o niezdolny do pracy. Najchętniej leżałbym takiego dnia, jak to robi pies, skulony w kącie kanapy i spał. A jednak wobec tego wrzasku, beku i krzyków jedno tylko miałem pragnienie przebywając w domu, aby deszcz zaczął padać i powpędzał dzieciaki do sieni domów. Do tych hałasów dołączały bowiem jeszcze dzieci te osobne swoje pomysły.


Dla osób pracujących umysłowo straszną stanowi klęskę ubijanie kamieni przy kładzeniu bruku. Gdy przekładano bruk z jakiejkolwiek okazyi na rynku — a zdarzało to się dość często — i robotnicy zostawili materyał odchodząc na obiad, na spoczynek lub na niedzielę, wtedy przybiegała zgraja bębnów i rzucać poczynała jeden kamień na drugi. Siły zaś miała herkulesowe. Przez całe godziny trudniły się bębny tym sportem, póki pod noc nie przybiegły matki i nie zabrały ich do łóżka. W pewnych odstępach czasu odbywała się parada na rynku. Uświetniano ją odgłosami instrumentu wprawdzie tylko jednego, ale odpowiadającego swemu wybitnemu zadaniu: do wielkiej puszki blaszanej od śledzi marynowanych przytwierdzano szpagat i ciągnięto ją w pospiesznym marszu po barokowym bruku rynku wśród tryumfalnych wrzasków pospolitego ruszenia.

W najbliższym sąsiedztwie mojem zaś usadowił się detaliczny handlarz węgli. Państwo wiecie, co znaczą węgle, które się godzinami sypią z wozów. Obok w podwórzu była większa kuźnia. Zawsze miałem to wrażenie, że sztaby żelazne spadają na moją głowę, a młotem w nią wbijają gwoździe. Naprzeciw zaś mych okien osiadł szewc mający tę właściwość, że tylko w nocy kuł na kopycie i bardzo rano, a więc wtedy, gdy najlepiej się go słyszy. Ale nie brakło i idyli: wśród tego chaosu wołały u odwiecznej Rozalii Sternal wpośród garnków zapamiętale i konsekwentnie synogarlice: cukru, cukru, cukru…


Z miejsca zaś, na którem stał przez wieki długie nasz kościół, zrobił magistrat, jako patron, rynek i wybudował na nim kąpiel natryskową dla ludu, a w miejscu presbiteryum ustęp publiczny. Zamiast kadzideł, wydobywających się ongi spoza barwnych witraży kościoła, tłukł się więc dym węglany z niskiego komina kąpielni i wchodził do okien moich, a w cieplejsze noce kłóciły się z nim wyziewy z ustępu. [...]


Zdjęcia pochodzą z przewodnika „Poznań”, wyd Lwów-Warszawa 1922 – dostęp [Polona] domena publiczna

Plan miasta jest fragmentem Pharus-Plan der Provinzial-Hauptstadt Posen ok. 1909 r., wyd. Leszno [Polona] 

-----------

Serwis informacyjny Gminy Trzemeszno - ZIMMERMANN Kazimierz, https://web.archive.org/web/20090120173245/http://trzemeszno.pl/content.php?mod=sub&cms_id=77&lang=pl&p=p3&s=s3 (dostęp: 28 stycznia 2022).

Kazimierz Zimmermann - Wielkopolscy Księża od XVIII do XX wieku, http://www.wtg-gniazdo.org/ksieza/main.php?akcja=opis&id=5332 (dostęp: 28 stycznia 2022).

Zimmermaniada | Dziennik Polski, https://dziennikpolski24.pl/zimmermaniada/ar/2893094 (dostęp: 28 stycznia 2022).

Moja pani : studyum z natury : przyczynek do psychologii księżych gospodyń - Zimmermann Kazimierz | Polona, https://polona.pl/item/moja-pani-studyum-z-natury-przyczynek-do-psychologii-ksiezych-gospodyn,ODk3NjU0Nzk/8/#info:metadata (dostęp: 28 stycznia 2022).

Poznań - Pajzderski Nikodem | Polona, https://polona.pl/item/poznan,ODM1NjA0NDk/ (dostęp: 28 stycznia 2022).domena publiczna



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jesiotry pod mostem chwaliszewskim czyli kawior po poznańsku

Restauracje automatyczne

Litfasy czyli słupy ogłoszeniowe w Poznaniu