Z cyklu: „Poznańskie rozrywki” - Poznaniacy w pchlim cyrku

 

„Co dzień podziw wzbudzające przedstawienie” – tak reklamował się przebywający w Poznaniu w 1904 roku „Orginalny (!) cyrk pchli”. Reklamę, zamieszczoną w jednej z poznańskich, ówczesnych gazet, okraszono rysuneczkiem cudacznego zaprzęgu – powozu, powożonego przez pchlego lokaja. Do bryczki zaprzężono dwa insekcie rumaki. Nie brak tam też pchełki z gustowną parasolką, która rozsiadła się we wnętrzu tego mini pojazdu. 

Reklama pchlego cyrku z 1904 roku, Wielkopolanin [WBC]

W 1904 roku pchli cyrk występował w parterowych lokalach przy ulicy Rycerskiej 36, czyli dzisiejszej ulicy Franciszka Ratajczaka. Poznaniacy mieli szanse oglądać występy pchlej menażerii już od 3 po południu aż do 9 wieczorem. 
Obecna ulica Franciszka Ratajczaka (czyli dawna Rycerska, Ritterstrasse) już w 1914 roku była dość szczelnie zabudowana. Owe parterowe lokale pod numerem 36 zapewne były usytuowane dalej, w głębi ulicy. Tu widok od strony obecnej ulicy 27 Grudnia. 

Nie była to jednak jedyna okazja, kiedy Poznań mógł zobaczyć takie miniaturowe widowisko. Kilka lat wcześniej, bo w 1899 roku, podczas uroczystości strzeleckich (podczas tradycyjnego strzelania Bractwa Kurkowego w czasie Zielonych Świątek) wystąpił już „słynny na cały świat rzeczywisty oryginalny cyrk pchieł Joh. Günthera”. Czy był to ten sam? Możliwe. Dyrektor cyrku (nota bene odznaczony różnymi cesarskimi i królewskimi dyplomami) wykorzystał wówczas ten sam rysunek ilustracyjny przy reklamie. Wówczas miało wystąpić 300 żywych artystów ze „znakomitemi nowościami pod względem zadziwiającej dresury [zapewne chodzi o tresurę pcheł, o czym jeszcze będzie mowa]”. Według publikacji Herberta Weidnera "Der Flohzirkus und seine vierhundertjährige poesiereiche Geschichte" ów Günther pokazywał, oprócz  wielu innych sztuczek, popularnych w innych pchlich teatrzykach 
pchłę udającą japońską baletnicę, pannę Blanche -  linoskoczkę, pannę Wandę słynną suflerkę. . 

Reklama z 1899, Dziennik Poznański [WBC]

Jeszcze kilka lat wcześniej, bo w grudniu 1890 w Hotelu Francuskim obok bardziej poważnej wystawy cesarskiej z pocztem figur (woskowych?) ówczesnych niemieckich osobistości (począwszy od Wilhelma I, poprzez rodzinę cesarską aż po Bismarcka) i pokazem fonografu Edisona na terenie hotelowej wystawy… można było podziwiać też „wielkie przedstawienie w wyższej tresurze pchieł, gdzie się popisuje 300 (czyżby też dyrektor Günther?) pchieł”. Budynek Hotelu Francuskiego (dziś nieistniejący)  mieściłby się przy Alejach  Karola Marcinkowskiego 13. 

reklama cesarskiej wystawy z 1890, Wielkopolanin [WBC]


Pchle cyrki były bardzo popularne w całej Europie a nawet w Ameryce. Pchły, niegdyś znacznie częściej spotykane i to nie tylko na zwierzętach domowych (bo skąd by zatem odrębny gatunek pchła ludzka - Pulex irritans obok szczurzej, psiej, kociej) wzbudzały swoiste zainteresowanie. Poświęcano im sporo miejsca w literaturze, a nawet poezji. Bardziej zainteresowanych odsyłam do Histoire de la puce, avec notes et observations, niejakiego L. Bertolotto, wydanej w Sankt Petersburgu. A przy okazji: czy twórca tej broszurki to nie zapewne słynny Włoch Bertolotto, sam właściciel cyrku pcheł, z którym zawędrował aż do Ameryki?

"Rusałka", wydawana w Wilnie w roku 1841 przytacza odpis afisza Teatru Pcheł Bortolotto

 




Ilustracja z  Histoire de la puce, avec notes et observations

 Niezwykle „urocza” jest też nowelka „Z pamiętnika pchły” Klemensa Weitza z 1908 roku, w którym to opowiadaniu można zapoznać się peregrynacjami pewnej pchły, która w swym życiu niejedną krwią się uraczyła (nawet błękitną). Z nowszych i pewnie wielu Czytelnikom znana jest zapewne „Pchła Szachrajka” Jana Brzechwy.  Inspirowały pchły nie tylko dyrektorów cyrków. 

ilustacja z ksiażki "Almanach astrologique : magique, prophétique, satirique et des sciences occultes : annuaire du monde élégant pour... / rédigé par une société d'astrologues, de magiciens et de sorciers" 1884 [Gallica]


Jednak fascynacja pchlimi cyrkami miała jeszcze i inne podłoże – dyrektorzy takich mikroprzybytków przechwalali się, że pchły można tresować, a jeden owad rzeczywiście dysponował wielką siłą. 
 
 
Tygodnik "Oświata" 1885


A poza tym - każda okazja była dobra, by zarabiać na takich dziwach – jarmarki, zawody strzeleckie, miejscowe święta i odpusty ściągały gawiedzie ciekawskich, chętnych by zobaczyć coś niecodziennego.

Ilustracja z Le Sanctuaire : revue hebdomadaire pour les enfants de chœur, 1934 [Gallica]

Insekty były na tyle częstą ludzką i zwierzęcą zmorą, by szybko uzupełnić szybko zmieniający się skład cyrkowej trupy. Dekoracje, rekwizyty, potrzebne podczas wystąpienia, jak i nawet (bywało!) ubiory pchlego asamblu mieściły się w małej, poręcznej skrzynce. Nie to, co całe wyposażenie prawdziwego cyrku. Jeździły zatem po świecie pchle zespoły ze swoim dyrektorem, który był zarazem i trenerem, jak i… karmicielem całej tej ekipy. 

Ilustracja z książki książce Bolesława Londyńskiego (1855-1928) „I ja to potrafię : rozrywki naukowe bez przyrządów”

Taki opis pchlego cyrku (który występował co prawda w Krakowie, ale poznańskie występy zapewne były zbliżone do tego scenariusza) znajdziemy w książce Bolesława Londyńskiego (1855-1928) „I ja to potrafię : rozrywki naukowe bez przyrządów”: 
Areną pchlego cyrku była niewielka taca, na której każdy z członków trupy mógł być dojrzany gołem okiem. Przede wszystkiem wprowadzono drobniutką karetę, prawdziwy majstersztyk miniaturowych cacek. Cztery, zaprzężone do niej pchły sporego gatunku przywiązane były do hołobli pasami; piąta siedziała na koźle jako stangret wymachując cienkim jak włosek biczykiem, przyczepionym do jej nieustannie poruszającej się łapki, i wreszcie szósta siedziała po za karetą, w charakterze lokaja. Pierwsze cztery pchły, starały się oczywiście, wydobyć z niewoli, ale ponieważ przytrzymywały je hołoble całe ich wysiłki ograniczały się na tern, że szły wolno posuwając się naprzód i pociągając za sobą maleńką karetę. Tuż obok karety dwie pchły odbywały pojedynek, podobnie jak chrabąszcze, któremi bawią się dzieci, przyczepiając te owady pionowo do kawałków miękiego wosku. Pchły były przywiązane do prostopadle stojących drobniutkich pręcików, a na łapkach miały umocowane kawałeczki drzewa, które, wskutek ruchu owadów, krzyżowały się lub zadawały ciosy, tak jak rapiry w rękach uczestników fechtunku. alej, mały wiatrak, któremu ruch obrotowy nadawała praca jednej pchły; przyczepiona za grzbiet wewnątrz budynku, obracała łapkami cylinder, który z kolei, obracał skrzydła wiatraka. Na uboczu jeszcze jedna członkini towarzystwa. Do jej łapki przymocowano łańcuszek, kończący się małą kulką. To więzień, skazany na galery. Nieszczęsny bądź szarpał łańcuchem, chcąc zrzucić go z siebie, bądź ciągnął go za sobą, ledwie dysząc z wysiłku. Jednakże przedstawienie na tern się nie kończyło. Właściciel cyrku pcheł posiadał jeszcze małą studnię, z której wiadro z wodą wyciągała pchła, czepiająca się łapkami cienkiej nitki, przeciągniętej przez blok i zastępu. Następnie ukazała się pchła w roli konia wyścigowego; oglądając ją przez lupę, nie trudno było zauważyć maleńkiego jeźdźca, harcującego na siodle, a wyciętego z jakkiegoś lekkiego materjału. [...] Przedstawienie zakończył wystrzał armatni, wykonany także przez jedną z bohaterek trupy. Widać stąd, że przedstawienie było nadzwyczaj zajmujące, jako dowód nietuzinkowej zręczności i ciekawego spożytkowania siły owadu, do którego ludzie nie mają osobliwej sympatji. Oczywiście pchły te, wbrew zapewnieniom ich właściciela, bynajmniej nie były tresowane i nie mogą wcale uchodzić za pchły uczone: są one po prostu przywiązane i wykonywują zadaną sobie pracę jedynie wskutek wysiłków, czynionych dla wydostania się z niewoli.” 
A tak wygląda przedstawienie na  archiwalnych taśmach



 
Była jeszcze inna strona przedstawień z pchłami. Ponoć zdarzało się, że któraś z aktorek… zwiała ze sceny. Cóż… była to swoista kara za oglądanie widowisk, na których męczono te biedne (?) stworzenia. Tak, tak… zdarzały się i dawniej protesty w obronie tych zwierząt. 

żart rysunkowy z Kurjera Świątecznego  z roku 1874


Niezwykłą personą w kulturze popularnej był sam dyrektor pchlego cyrku. Powstawało na jego temat mnóstwo dowcipów, naigrywano się z jego profesji, a sam Charlie Chaplin sparodiował go niezwykle udanie w swym filmie „Światła rampy” z 1952. Choć do historii przeszła, pochodząca właśnie z tego filmu pantomina, to warto też  obejrzeć znacznie wcześniejszy, nieco zapomniany obraz, w którym Chaplin wykreował po raz pierwszy postać brzuchatego dyrektora pchlego cyrku. W nieukończonym filmie z 1919 „The Professor” Chaplin wcielił się w profesora Bosco, brzuchatego właściciela pchlego cyrku. 

Skecz z filmu "Światła rampy" 1952



A tu zachowany fragment filmu "The Professor" 1919



----------------------
Tak czy inaczej ...  zdecydowanie wolę pograć w pchełki. (dla młodszych nieco: to gra zręcznościowa, która polega na wstrzeleniu do miseczki mniejszych krążków przy pomocy większego. Wygrywa ten gracz, który pierwszy umieści w miseczce wszystkie swoje krążki. Jednemu graczowi są przyporządkowane "pchełki" w jednym kolorze. ) 
------------

O nietypowych poznańskich rozrywkach poczytaj też:

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Jesiotry pod mostem chwaliszewskim czyli kawior po poznańsku

Restauracje automatyczne

Bulwar Kleemana i lipcowa nawałnica z 1914 roku